Przed zastosowaniem dziegciu w leczeniu dolegliwości skórnych czy stanów zapalnych jamy ustnej warto dodatkowo skonsultować się z lekarzem. Skąd łyżka dziegciu w beczce miodu? Stare, ale jeszcze dzisiaj często i chętnie przywoływane powiedzenie łyżka (albo kropla) w beczce miodu – znane też w dłuższej konstrukcji łyżka dziegciu beczkę miodu zepsuje lub łyżka dziegciu dodana do beczki miodu zepsuje jego smak – nazywa sytuację ogólnie korzystną, którą nieoczekiwanie zakłóca jakieś małe, drobne, ale nieprzyjemne wydarzenie. Cóż to był ów dziegieć? Dziegciem nasi przodkowie nazywali gęstą, ciemnobrunatną ciecz, smołę o bardzo nieprzyjemnym zapachu, otrzymywaną podczas suchej destylacji kory i drewna brzozowego. Używano jej w rozmaitym celu, np. jako środka na schorzenia skóry, gdyż działała antybakteryjnie, gojąco, czy jako smaru do piast kół w wozach (stąd się wzięło inne powiedzenie – kto smaruje, ten jedzie). Dziegciem w połączeniu ze smołą uszczelniano beczki, impregnowano liny, a nawet smarowano buty, by dłużej służyły, a maść dziegciowa skutecznie odstraszała komary. W przeszłości był w obiegu nie tylko wyraz dziegieć, ale także czasownik dziegciować, czyli ‘smarować, nasycać coś dziegciem’. ‘Kogoś, kto to robił’ nazywano dziegciarzem, a ‘miejsce wyrabiania dziegciu’ – dziegciarnią. Przenośny sens powiedzenia łyżka dziegciu w beczce miodu wziął się ponoć z tego, że do beczek miodu pitnego przewożonego w taborach za wojskiem celowo wlewano trochę cuchnącego dziegciu, żeby ów miód nie korcił przed bitwą żołnierzy. Nie wiadomo jednak, czy jest to prawdą… Bardziej wiarygodne wydaje się to, że mieszanina miodu z odrobiną gorzkiego dziegciu stanowiła dobrą miksturę na rozmaite dolegliwości. Tym samym powiedzenie to zawdzięczalibyśmy samozwańczym farmaceutom i znachorom. Pan Literka
Zgłoska dziegciu w beczce poetyckiego miodu. 24 Disember 2013 · A bosman tylko zapiął płaszcz i zaklął "ja pierdolę!" nie dajesz wątrobie żadnych szans
Tweet Share 0 Reddit +1 Pocket LinkedIn 0 Wielki Reset zmienia narrację? Czy ostatnie zapewnienia p. Gatesa, że pandemia już się kończy; złagodzenie narracji dr. Fauciego, który zaczyna Gatesowi przytakiwać, oraz zasadnicze odejście Wielkiej Brytanii od obostrzeń i przymusów pandemicznych są wstępem do końca pandemii? A jeśli tak, to czy zmieni to równocześnie całkowitą narrację Światowego Forum Gospodarczego z Davos? Po raz pierwszy od początku pandemii koronawirusa w mediach pojawiają się wątpliwości. Pękają fundamenty dwóch najważniejszych programów Klausa Schwaba i Davos: zmian klimatycznych, oraz wirusa Covid. Bill Gates podróżuje po świecie, rozpowiadając na lewo i prawo, że do połowy 2022 r. Covid i jego warianty będą już tylko epidemią zwykłej grypy. Uwagi Gates’a popiera w całej rozciągłości dr Fauci, zwany przez złośliwych współczesnym Mengele. Gmach stawiany przez zwolenników Wielkiego Resetu działaniom korygującym błędy cywilizacji i nawołujący do zmiany ludzkich nawyków powoli zaczyna się kruszyć. Pęknięć jest więcej. Od pewnego czasu stało się jasne, że wirus pochodzący z wycieku laboratoryjnego z Wuhan, mimo iż dość groźny, może być z powodzeniem leczony przy pomocy niedrogich, lekko zmodyfikowanych leków takich, jak Iwermektyna, Hydroksychlorochinina, Amantadyna i wiele innych, które do tej pory były przez władze USA zakazane. Książka Roberta F. Kennedy’ego, zatytułowana „Prawdziwy Anthony Fauci – Bill Gates, Big Pharma i globalna wojna”, jest w USA prawdziwym bestsellerem. A to jest książka ostra: porusza tematykę demokracji, naruszeń konstytucji i zdrowia publicznego, ujawnia skorumpowaną stronę wirusa, pisze o ludziach w to zaangażowanych, oraz o konsekwencje pandemii dla życia i działalności gospodarczej planety. Jest nie tylko oskarżeniem, ale i dowodem zepsucia panującego wewnątrz aparatu rządowego. Widzieliśmy gołym okiem, że zwolennikom Wielkiego Resetu udało się skutecznie przekupić rządy, czy to bezpośrednio, czy pośrednio, teraz widzimy że mimo wszystko nie byli oni w stanie przekupić ludu. Pod wpływem masowego sprzeciwu ludu wielu krajów, pionierzy Wielkiego Resetu wycofują się chyłkiem, by uniknąć przyznania do klęski. Jaki będzie scenariusz B? Czy to oznacza całkowitą rezygnację Klasua Schwaba z jego ambitnego planu zniewolenia ludzi? Czy tłum z Davos przejdzie w zapomnienie? Co się stanie z programem, który ludzie z WEF tak misternie przygotowali? Obawiam się, że nie. Jeszcze nie! Kilka dni temu, Pepe Escobara[1], zwrócił uwagę, że WEF jeszcze w grudniu 2021 przełożyło tegoroczną, styczniową konferencję w Davos na początek lata. I zastanawia się, co ta zmiana może mieć wspólnego ze zbliżającą się konferencją Cyber ​​Polygon[2], a konkretnie z cyberpandemią zapowiedzianą przez WEF na lipiec 2021 r. Sam Herr Schwab określił cyberpandemię jako: „kompleksowy cyberatak, który może doprowadzić do całkowitego wstrzymania wszystkich dostaw prądu, transportu, usług szpitalnych itp. W porównaniu z nim, kryzys Covid-19, można postrzegać jako niewinne zakłócenie porządku.” Czyżby cyberatak miał być następcą pandemii? Nową drogą stosowania przez aktywistów z Davos kontroli i panowania nad światem? Pytanie tylko, czy im się to uda? Ostatnio bowiem zaczęły pojawiać się wątpliwości co do zalet i kosztów środków podjętych w celu zwalczania wpływu emisji CO2 na zmiany klimatyczne. Coraz więcej ludzi odnosi się do całej tej akcji sceptycznie, a nawet krytycznie. Coraz częściej pojawiają się w mediach niewygodne pytania odnośnie metod, a nawet samych celów Wielkiego Resetu. Okazuje się bowiem, że już w ciągu najbliższych ośmiu lat może dojść do całkowitej zmiany podejścia do kwestii zmian klimatycznych. Powodem narastających wątpliwości są, znajdujące się już w posiadaniu uczonych, dowody, które wskazują, że globalny klimat, czyli de facto pogoda przejdą z dłuższego okresu względnego ocieplenia w okres długiego i dość znacznego ochłodzenia. Skutkiem tej zmiany będzie wchłonięcie przez oceany nadmiernej emisji CO2. Problem nadmiaru gazów cieplarnianych rozwiąże się sam, bez obecności człowieka. Co się wtedy stanie z miliardami dolarów wydanych na odnawialne źródła energii i wciąż niezbyt ekonomiczne pojazdy elektryczne? Dodatkowym zagrożeniem planów WEF może być nadchodzący kryzys monetarny, finansowy, a w konsekwencji kryzys gospodarczy, który może przerodzić się w globalną depresję. A zwłaszcza, coraz wyraźniejsza perspektywa wojny militarnej między USA a Rosją, czy także Chinami, która może zniweczyć zarówno plany Davos, jak i reformatorów monetarnych spod znaku pieniądza cyfrowego, czy kolektywizacji prawa własności. Mimo iż na pewno nie będzie nam w najbliższym roku łatwo, to jednak samo pojawienie się wątpliwości i pęknięć w absurdalnych planach przebudowy natury człowieka stanowi łyżkę miodu w beczce dziegciu. [1] Pepe Escobar, brazylijski dziennikarz i niezależny analityk geopolityczny. [2] Cyber Polygon – doroczna konferencja środowisk globalistycznych, służąca sprawdzeniu skuteczności ich działania, a także szkoleniu w nowych metodach oddziaływania. Tweet Share 0 Reddit +1 Pocket LinkedIn 0
Łyżka Miodu. 79 likes. Łyżka miodu w politycznej beczce dziegciu. Poważna publicystyka niepoważnych ludzi. 11 maja 2020 Znacie to uczucie? Znużenie albo stres, a wtedy sięgacie po coś słodkiego… Dlaczego nie warto pocieszać się słodyczami i jak dla zdrowia zredukować cukier w diecie? Kilka prostych porad. Wokół cukru i słodyczy przez lata narosło wiele mitów. Obecnie wiemy już, że cukier wcale nie krzepi, a w nadmiarze może mocno zaszkodzić. Zarówno w kontekście cukrzycy, jak i próchnicy czy rozwijającej się w zastraszającym tempie zwłaszcza wśród młodzieży i dzieci otyłości. Zgubna pociecha Słodki smak jest pierwszym, który poznajemy w życiu i być może dlatego wydaje się nam taki naturalny – wpływa na nasze poczucie bezpieczeństwa i odczuwanie przyjemności. Ale jest to bardzo zgubne, ponieważ cukier uzależnia i powoduje, że łatwo stracić kontrolę. Zwłaszcza gdy za pomocą słodyczy rozładowujemy negatywne emocje, niepokoje i stres. Nagroda jest gdzie indziej Ale istnieje światełko w tunelu! Podobnie jak cukier, za pobudzenie ośrodka nagrody w mózgu odpowiada aktywność fizyczna, powodując wytwarzanie hormonu szczęścia, czyli serotoniny. Postawmy więc na domowy trening, skoki na skakance, chodzenie po schodach czy bieganie po lesie. A potem w kuchni i w codziennym życiu popracujmy nad wyeliminowaniem złych nawyków. Jak zredukować cukier? 5 prostych porad Nie wymagajmy od siebie zbyt dużo. Redukowanie słodyczy powinno następować stopniowo. Rezygnacja z dnia na dzień może spowodować odcięcie i gwałtowny spadek formy, zarówno fizycznej, jak i psychicznej. Nie warto organizmu doprowadzać do takiego poziomu. Podobnie jest zresztą z uczuciem głodu. Jeśli przekroczymy granicę własnego rozsądku, nie tylko poczujemy się źle, ale także zwiększymy ryzyko sięgania właśnie po słodycze. Zaplanujmy maksymalnie 2-3 „słodkie dni” w tygodniu. Niech to będą wspólnie celebrowane momenty spotkań przy stole, rozmowy, zwolnienia tempa. Postawmy przy tym na zdrowe przekąski: domowe ciasta i desery fit, jogurty naturalne ze świeżymi owocami, domowe owsianki i granole z różnym rodzajem orzechów jako źródłem zdrowych tłuszczy. Nie kupujmy słodyczy na zapas i „na wszelki wypadek”! Nawadniajmy się i jedzmy produkty zawierające błonnik. Jeśli chodzi o wodę, norma nie zmienia się od lat: powinno to być około 1,5-2 litrów dziennie. Natomiast sam błonnik, jak wiadomo, na dłużej zapełni nam żołądek i nie będzie powodował gwałtownych skoków cukru we krwi, a wręcz obniży jego poziom. Dzięki temu zmniejszy się ochota na szybką słodką przekąskę, czyli aż za bardzo podręczny batonik. Do produktów zawierających duże ilości tego enzymu należą pełnoziarniste pieczywo, kasza i fasola, ziemniaki, ale także owoce: jabłka, gruszki i suszone śliwki oraz banany. Wysypiajmy się! Tylko tyle i aż tyle. Niedosypianie lub ogólne zachwianie równowagi w tej materii skutkuje nie tylko zmęczeniem, ale także większym apetytem na słodkie produkty. Przyprawiajmy! Dzięki temu nie tylko przyspieszymy przemianę materii i spalanie tłuszczu, ale także nasze potrawy i życie nabiorą smaku. Smacznego! Ewa Paciorek fot. Ovidiu Creanga, Pixabay
Übersetzung Polnisch-Deutsch für łyżka im PONS Online-Wörterbuch nachschlagen! Gratis Vokabeltrainer, Verbtabellen, Aussprachefunktion.
Prawdopodobnie wiele osób słyszało powiedzenie o łyżce dziegciu w beczce miodu. Czym jednak jest dziegieć? Jaki ma związek z produktami do pielęgnacji? Czy obecnie można go spotkać w składzie kosmetyków, których używasz na co dzień? Po lekturze naszego artykułu na pewno będziesz wiedzieć więcej!Dziegieć – co to?Dziegieć powstaje w wyniku podgrzania materiału organicznego (drewna, węgla, kory lub torfu) do wysokich temperatur. Proces ten nazywany jest suchą destylacją. Na czym on polega? Ulatniające gazy skraplają się, w wyniku czego powstaje między innymi lepka maź zwana dziegciuWłaściwości dziegciu są bardzo szerokie. Działa on przeciwzapalnie, antyseptycznie, przeciwbakteryjnie i przeciwgrzybiczo. W związku z tym, że powstaje z wielu różnych materiałów, jego działanie może być nieco – rodzajeAby poprawnie określić właściwości dziegciu, należy zwrócić uwagę na tworzywo organiczne, z którego powstaje. Oto typy, które możemy wyróżnić i działanie poszczególnych rodzajów:dziegieć brzozowy – działanie regenerujące, przeciwzapalne, antybakteryjne i przeciwgrzybicze;dziegieć sosnowy – działanie przeciwzapalne, przeciwgrzybicze i przeciwpasożytnicze. Łagodzi świąd i ból;dziegieć jałowcowy – działanie przeciwzapalne i odkażające;dziegieć bukowy – działanie odkażające i przeciwzapalne. Osusza ranę i chroni ją przed drobnoustrojami;dziegieć węglowy – działanie przeciwświądowe, przeciwgrzybicze i i jego zastosowanieSzerokie działanie dziegciu sprawia, że odgrywa ważną rolę podczas sporządzania specyfików farmaceutycznych i dziegciowe – właściwościMydło dziegciowe wykazuje działanie przeciwzapalne, antybakteryjne, przeciwgrzybicze i przeciwświądowe. Dzięki temu może być stosowane przez osoby z problemami skórnymi (to np. trądzik, grzybica, podrażnienia). Można je również aplikować na włosy, gdyż jest pomocne w walce z łupieżem. Takie mydła dostępne są zarówno w płynie, jak i w dziegciowyOlejek z dziegciem stosowany na skórę wykazuje podobne działanie, jak mydło z dodatkiem dziegciu. Tym, co odróżnia produkty, jest sposób aplikacji. Aby stosowanie olejku było łatwiejsze, a jego działanie – bardziej intensywne, producenci łączą dziegcie z innymi substancjami. Są nimi chociażby olejek migdałowy czy rycynowy. Działanie przeciwłupieżowe dziegciu sprawia, że olejek można również dodawać do szamponu do z dziegciemDziegieć stanowi również dodatek do takich specyfików, jak maści i kremy dla osób z zaburzonym procesem rogowacenia naskórka. Maść dziegciowa łagodzi stany zapalne i świąd skóry. Działa na nią brzozowy na łuszczycęWłaściwości dziegciu okazują się bardzo cenne w leczeniu łuszczycy. Wówczas najczęściej wykorzystuje się dziegieć brzozowy. Z pomocą przychodzą mydła dziegciowe, kremy, maści, a także szampony. Niektóre z tych produktów łączą działanie dziegciu z innymi substancjami, na przykład o właściwościach nawilżających, co w przypadku łuszczycy jest bardzo ważne i przynosi ukojenie. Wybór odpowiedniego preparatu najlepiej omówić z lekarzem prowadzącym leczenie i odżywka z dziegciemWłaściwości dziegciu pomocne są również w leczeniu chorób skóry głowy – między innymi w zwalczaniu łupieżu. Nie może więc dziwić, że dziegieć stanowi dodatek wielu szamponów i odżywek do dziegciu w beczce miodu, czyli słówko o tym powiedzeniuDziegieć to ciemna, smolista substancja o intensywnym zapachu, który nie zachęca do spożycia. Porzekadło sugeruje, że już jedna łyżka dziegciu może zepsuć smak całej beczki miodu. Jak rozumieć to w metaforyczny sposób? Wystarczy odrobina czegoś złego, by zniszczyć wiele dobra. Według niektórych podań dziegieć dodawano do miodu, aby uniknąć wypicia słodkiego specyfiku w czasie transportu. Inne historie mówią, że niegdyś, chcąc wyleczyć kogoś chorego, mieszano dziegieć (czyli główne lekarstwo) z miodem, aby ułatwić jego spożycie. Dziegieć – przeciwwskazaniaJak przy większości specyfików leczniczych, tak również w przypadku dziegciu istnieją pewne przeciwwskazania. Nie powinny go używać kobiety w ciąży i karmiące. Nie należy również stosować dziegciu na otwarte rany. W razie wystąpienia podrażnień po kontakcie ze specyfikiem należy zaprzestać jego używania. Przeciwwskazaniem są również mocno zaognione stany zapalne. Wszelkie wątpliwości najlepiej skonsultować z medykiem prowadzącym leczenie lub lekarzem pierwszego stosować dziegieć?Gdy zdecydujesz się na konkretny specyfik z dziegciem, musisz przestrzegać zaleceń producenta. Nie powinno się stosować dziegciu dłużej niż przez kilka tygodni. Używając produktów powstałych w stu procentach z dziegciu, najlepiej nakładać substancje punktowo, w zależności od problemu zdrowotnego, na jaki ma lat temu zastosowanie dziegciu było bardzo szerokie. Obecnie jego pozytywne właściwości wykorzystuje się w kosmetykach i leczeniu schorzeń skóry. Czy dziegieć ma same pozytywne skutki? Efekty mogą być bardzo imponujące, jednak należy pamiętać o przerwie w czasie jego stosowania. Należy również zwrócić uwagę na ewentualne przeciwwskazania. Powiązane artykuły:
RT @jarek_jakimczyk: @JanczukMariusz @CBAgovPL A skąd wiadomo, że go nie sprawdzono pod tym kątem? Kontrahent pewnie był solidny, ale łyżka dziegciu w tej beczce miodu jest gdzie indziej: przy dźwiękach fanfar robi się suwerenowi wodę z mózgu trąbiąc o dezubekizacji, a za kulisami dobija się interesów z rzekomo złymi.
Dawca przysięgi to tom, na który fani Sandersona czekali długo i niecierpliwie, aczkolwiek daleko nam było do tego poziomu, jaki mamy przy Wichrach Zimy. Na Brandona można liczyć. Decyzja wydawnictwa MAG, by rozdzielić Dawcę przysięgi na dwa tomy, pomiędzy którymi była półroczna przerwa w publikacji, spotkała się z ogromnym niezadowoleniem, do którego i ja dołączyłam. Nie wyobrażam sobie czytania tylko połówki tomu, toteż cierpliwie czekałam, aż na rynku dostępna będzie całość. Poniższy wpis również całości dotyczy. Spoilery z poprzednich tomów. Dzisiaj nadeszła ta wiekopomna chwila, w której będę narzekać na Sandersona. Na początku muszę wylać wiadro frustracji na korektę Dawcy przysięgi. Pomyślałby kto, że skoro już i tak musieliśmy tyle czekać na premierę tych tomów, to przynajmniej mogłoby w nim nie być błędów. Niestety, one są. I to jest ich całkiem sporo. Głównie tyczy to braku spacji pomiędzy słowami, przez co często są one ze sobą sklejone. Nie jest tego tyle, żeby trafiało się na każdej stronie, ale mocno rzuca się w oczy — zwłaszcza w drugiej połowie. Dalej, są literówki. Nawet jeden błąd ortograficzny, którego nie wynotowałam sobie od razu i teraz nie potrafię znaleźć, ale był. W jednym miejscu brakuje wyraźnego odznaczenia pomiędzy dwoma punktami widzenia, przez co zlewają się one w jedno i nie wiadomo, gdzie zaczynała się część kolejnego bohatera. Moash raz został przemianowany na Marsha, a Amaram na Adolina, i to są akurat błędy, które nagminnie przytrafiały się u Waxa i Wayne w drugiej erze Z mgły zrodzonego. Poza tym... na litość boską, czy naprawdę w dialogach musiało być tyle "yyyyyy"?! MAGu, wstydź się. Fragment ilustracji z Dawcy Przysięgi, czyli dziwnych rysunków Shallan część pierwsza || źródło Dawca przysięgi to powieść, która ma bardzo nierówno rozłożone napięcie i akcję. Sanderson zawsze robi tak, że największe i najbardziej epickie sceny mamy na koniec, ale w Dawcy wyjątkowo ta pierwsza połowa dziwnie się ciągnęła, podczas gdy w drugiej nabieraliśmy rozpędu... ale dopiero gdzieś od połowy. Zwykle, zanim dobrnęliśmy do tego epickiego, widowiskowego końca mieliśmy po drodze trochę ważnych fragmentów i jakiejś konkretnej akcji, ale tym razem w pierwszej połowie niemal ich brak (niemal — bo jednak jakieś są) i pokuszę się o stwierdzenie, że trochę wieje tam nudą. Jak już dochodzimy do czegoś ciekawszego, to najpierw trzeba przebić się przez ścianę tekstu, która do tego zmierza. Słowem: jakoś straszne rozwlekłe to wszystko. Poprzednie tomy ABŚ czytałam z zapartym tchem, tutaj natomiast bez żalu skończyłam książkę i nie umieram w oczekiwaniu na następną część. Dodatkowo Dawca przysięgi to ten tom, w którym zbieramy drużynę. Tutaj jednak nie dzieje się to na płaszczyźnie małej ekipy, która ruszałaby robić wielkie rzeczy, lecz na polu międzypaństwowym, ponieważ Dalinar buduje koalicję. Zjednocz ich, szeptał mu ciągle głos w umyśle, toteż Dalinar wciąż próbuje to zrobić, ale tym razem nie w obrębie własnego państwa, lecz sięga znacznie dalej. Wiąże się to ze sporą ilością polityki i gadania, co z kolei prowadzi do tego, że akcja jeszcze bardziej zwalnia. Swoją drogą bardzo podoba mi się to, jak fraza zjednocz ich nabiera coraz to szerszego znaczenia. Przyznam się, że Dawca przysięgi na początku wzbudził we mnie dużo obaw. Zaczynaliśmy od kiepskich romansowych momentów Navani i Dalinara, które na szczęście były tylko przez chwilę. Dalinar z Kaladinem kończyli rozmowę pełnym patosu zdaniem "życie ponad śmiercią" płynącym z obu stron i naprawdę bałam się, że oni będą tak teraz za każdym razem. Na szczęście Sanderson zrobił to tylko raz i albo o tym zapomniał, albo uznał to za kiepski pomysł. Potem było już lepiej (choć to nieszczęsne "yyyyy" psuło mi wrażenia z całej książki), ale mam jeden poważny problem z Dawcą przysięgi. Tu prawie w ogóle nie ma Kaladina. Owszem, zaczynamy od jego wizyty w Palenisku, na którą wyruszał pod koniec Słów Światłości, ale potem jest go tyle, co kot napłakał — przynajmniej w pierwszej części, bo w drugiej już trochę wraca. Za to po Dawcy przysięgi mam absolutny przesyt Shallan i marzę o tym, żeby Sanderson wysłał ją na jakiś inny układ planetarny i nigdy więcej o niej nie wspomniał. Dawca przysięgi jest tomem, który został poświęcony na przybliżenie nam postaci Dalinara, ale mam wrażenie, że główną bohaterką tego tomu została właśnie Shallan. Dziewczyna ma poważny kryzys osobowości przez kłamstwa, którymi żyje, co z jednej strony ogromnie mi się podoba, a z drugiej w takiej ilości, w jakiej zostało to przedstawione, można mieć tego serdecznie dość. Shallan bardzo ładnie poszła do przodu w Słowach światłości, miała tam swój potężny wątek i... no cóż, ogarnęła się, za to w Dawcy przysięgi jakby cofnęła się w rozwoju, znów stając się biedną, zagubioną, dziewczyną z supermocami. Jestem w pełni świadoma, że powodem tego jest poważny kryzys tożsamości i objawiona jej prawda, ale jednak było tego stanowczo za dużo i właściwie przez cały tom wałkujemy (znowu) Shallan. Za to Dalinar jest czymś cudownym w tym tomie, zwłaszcza te fragmenty, w których poznajemy jego przeszłość. Uroczy barbarzyńca — inaczej tego skomentować nie potrafię, no i jego historia tak bardzo łamie serce. Wracając do Kaladina, Sanderson jest absolutnym sadystą, jeśli chodzi o tę postać. Kiedy już jest dobrze i Kaladin radzi sobie ze swoją deprechą, autor musi, po prostu musi czymś mu dowalić, żeby Kal nie miał za dobrze. Ale hej, to Kaladin, on cierpienie ma wpisane w swoje jestestwo. Uwielbiam jednak, jak Sanderson przedstawia jego depresję i to, że w ogóle zdecydował się na taką postać. Wszyscy Świetliści są złamani i muszą sobie z tym radzić, ale depresja i rozkminy Kaladina to coś, o czym uwielbiam czytać, z czym mogę się trochę utożsamiać i co rozumiem. Poza tym dzięki temu otrzymujemy bardzo fajny, choć krótki bromance. No i Adolin. Nie da się nie kochać Adolina, który nawet w najbardziej patowej sytuacji potrafi uszyć sobie wdzianko, żeby ładnie wyglądać. Fragment ilustracji z Dawcy Przysięgi, czyli dziwnych rysunków Shallan część druga || źródło Z przykrością muszę napisać, że w Dawcy Przysięgi znika klimat mostu czwartego. Sanderson co prawda zdecydował się na pokazanie kilku rozdziałów z perspektywy poszczególnych członków mostu, ale nie do końca podoba mi się rozbijanie mostu czwartego jako grupy na poszczególne jednostki, ponieważ wprowadza to nowe punkty widzenia, których i tak jest w książce dużo, i gubi tę atmosferę grupy szurniętych, lecz wesołych i zdeterminowanych wyrzutków. Z drugiej strony za żadne skarby nie pozbyłabym się malutkiego wątku Tefta. Pisałam już przy okazji Słów światłości, że seria bardzo dobrze pokazuje konflikt moralny na tle tego, co jest właściwe, a co nie i kogo należy dźgać mieczem, a kogo nie. Dawca przysięgi pięknie to rozwija i to nie tylko u Kaladina, choć rzecz jasna u niego najmocniej. Bardzo mi się podoba również położenie akcentu na zwykłą ludność, która nie chce mieszać się w wojnę i nie rozumie, czemu właściwie ma walczyć. Świat nie bardzo nam się w tym tomie poszerza, choć dowiadujemy się więcej o państwach, które już poznaliśmy, i bardzo dużo na temat tajemnicy Świetlistych. Za to w Dawcy przysięgi jest najwięcej odniesień do Cosmere ze wszystkich tomów, jakie Sanderson napisał — nie licząc rzecz jasna Bezkresu magii (i są to odniesienia, które nawet ja wyłapuję). Zrobicie sobie przysługę, jeśli przeczytacie najpierw Rozjemcę (czy w starszym tłumaczeniu Siewcę wojny) oraz Tancerkę Krawędzi z Bezkresu magii (aczkolwiek Zwinki jest tu zaskakująco mało), przydałoby się też znać Elantris. Fragment ilustracji ze sprenami Bramy Przysięgi. Uwielbiam! || źródło Archiwum Burzowego Światła w Dawcy Przysięgi idzie w kierunku bardzo superbohaterskim. Właściwie otrzymujemy tutaj superbohaterów w klimatach fantasy i nie jestem pewna, czy to mi się podoba. Pustkowcy fruwają sobie po niebie z przydługą, ciągnącą się za nimi pelerynką, a Świetliści mają stanowczo zbyt potężne supermoce i są praktycznie nieśmiertelni. W pewnym momencie jeden z nich dostaje strzałą w głowę i... nic. Po prostu zaciągnął burzowe światło i się wyleczył. Jak czytelnik może bać się o ukochanych bohaterów, kiedy Ci bez problemu wyjdą z najgorszych ran i przeżyją? Kiedy w trybie terminatora zabijają wrogów od niechcenia, nawet się na nich nie oglądając? Co ciekawe, panie wydają mi się potężniejsze od panów i ciekawi mnie, czy było to zamierzone, czy też jest to mimowolny efekt załączającego się Mary Sue (patrz: Shallan). Tak czy inaczej, u Sandersona totalnie brakuje poczucia zagrożenia. To już najnowsze Avengers: Infinity War miało go więcej niż Dawca Przysięgi! Zasadniczo jestem trochę rozczarowana tym tomem i obawiam się, co w ABŚ zadzieje się dalej. Nie martwcie się jednak za bardzo — to wciąż Sanderson i to wciąż dobra książka, która ma cudownego Dalinara i z którą siedziałam do trzeciej w nocy, bo nie mogłam przestać czytać, kiedy w końcu udało mi się wciągnąć (szkoda tylko, że udało mi się to dopiero po 1,5 tomu...). W porównaniu do dwóch poprzednich tomów Dawca przysięgi wypada jednak słabiej. Smutno mi z tego powodu, a już zwłaszcza przykro mi, że tak mało było tutaj Kaladina, co (bądźmy realistami) dość poważnie może rzutować na moją ocenę Dawcy. Jednak starając się być obiektywną, to ten tom naprawdę ciężej się czytało, był za bardzo rozwleczony, a zbyt potężne supermoce i superbohaterskie fantasy (z całym moim zamiłowaniem do superbohaterów) nie nastrajają optymistycznie, zwłaszcza kiedy pomyślę sobie o Mścicielach...W serii: 3. Dawca Przysięgi (tom 1, tom 2)
ŁYŻKA DZIEGCIU W BECZCE MIODU To odrobina czegoś złego, mogąca zniszczyć dużo dobra. Mówi się tak również, gdy w sytuacji ogólnie dobrej i korzystnej wydarzy się coś nieprzyjemnego. DZIEGIEĆ (tak
25 marca w Teatr Stary zaprezentuje spektakl . „Łyżka dziegciu w beczce miodu" w reż. Urszuli Lewartowicz. To projekt muzyczno-teatralny, nagrodzony Stypendium Prezydenta Miasta Lublina. fot. mat. teatru „Łyżka dziegciu w beczce miodu” to autorski projekt muzyczno-teatralny, nagrodzony Stypendium Prezydenta Miasta to tragikomedia, w której problemy - te praktyczne i te egzystencjalne - człowieka zanurzonego w rozpędzonym świecie współczesnym, zderzają ze światem minionym, spokojnym i uporządkowanym, którego echo odbija się w wykonywanych przez aktorów przejmujących tradycyjnych Urszula Lewartowicz o sztuce:„Oczekują od nas bycia w dobrej formie. Ale dobra forma to przecież ciągle forma. Struktura dla surowej, nierzadko kruchej materii. Zdarza się, że pęka, dając dojść do (otwartego) głosu temu, co prawdziwe i pierwotne - popędom, emocjom, tęsknotom. Pęknięcie zaburza miarowość. Rozstraja regularność codzienności. Spowalnia tempo życia. Odsłania i obnaża. Tradycyjnym zaśpiewem łamie rytmiczne i słodkie hity współczesności. Paradoks polega na tym, że słodkie zwykle jest trochę gorzkie, a pyszne zwykle jest ciężkostrawne. Że w każdej beczce miodu jest łyżka dziegciu. A ty zajrzałeś już do swojej beczki?”.Bilety: I - 30 zł, II - 20 zł, III i stojące – 10 zł 25 marca, godz. 19"Łyżka dziegciu w beczce miodu"scenariusz i reżyseria: Urszula Lewartowiczprzygotowanie wokalne: Edmund Kurylukscenografia i kostiumy: Arkadiusz Sławekwystępują: Gabriela Jaskuła, Piotr Bublewiczczas trwania: 55 minut yNSk. 257 388 354 455 456 244 235 303 498

łyżka dziegciu w beczce miodu